niedziela, 9 lutego 2014

Od kołyski do nastolatka: wielkie możliwości

Jestem mamą siedmiolatki – pierwszoklasistki. Każdego dnia wędruję z nią do szkoły czy zostawiam na kilka godzin. Trochę się w tej chwili na dodatek przyzwyczaiłam, ale wciąż mam obawy lub odczuwam niezły niepokój, wtedy gdy zastanawiam się nad takim, że moje małe, kruche dziecko zostaje samo, właściwie bez opieki.Bo, z całym szacunkiem do nauczycieli, nie są oni w stanie zapanować nad tłumem rozwrzeszczanych, szalejących dzieciaków, prawie zawsze większych lub silniejszych od mojego dziecka.Z jakiego powodu nie są tego w stanie zrobić to już inna historia, na inny felieton.


Dziewczynki nie są wiele niższe.Taka sytuacja. Koleżanka mojej córki z jakiegoś powodu złości się – ktoś ją chyba oskarżył o zabranie ołówka i coś podobnego. Nie wiem czy oskarżenie było uzasadnione i nie. Problem w takim, że mała wpadła w taki szał, że nie dała sobie nic powiedzieć, a ta, która próbowała z nią porozmawiać czy wysłuchać, dostała ciężką 1,5 litrową butelką w brzuch. Skończyło się na łzach, stawianiu do kąta,ale sprawa nie została wyjaśniona, ponieważ nie da się było z takim dzieckiem nawiązać kontaktu.


Czy to na pewno jest normalne bądź nie ma się czym martwić?Bądź normalne może być to, że 5-7-letnie dzieci śmieją się nauczycielce w nos, wtedy gdy ta próbuje zaprowadzić porządek czy tłumaczy, w jaki sposób z reguły się zachowywać?


Moim zdaniem to nie bywa normalne i pora zacząć się martwić. A zwłaszcza najwyższa pora zacząć wychowywać własne dzieci.I, wim, że nudzę, że się powtarzam, figi bezszwowe"różne kolory" ale warto z dziećmi rozmawiać.Rozmawiać, rozmawiać rozmawiać, słuchać, pytać, odpowiadać na pytania, obserwować, być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz